Niedawno Farsa skończyła rok, a niedługo minie tyle samo, odkąd mieszka ze mną. Oczywiście była to w moim życiu znacząca zmiana. Dziś zdaję sobie sprawę z najważniejszych rzeczy, które zmieniła we mnie obecność łaciatej.

1. Stałam się bardziej asertywna

Kiedyś często reagowałam na ludzką głupotę i nadgorliwość w sposób bierny. Musiałam nauczyć się inaczej. Gdy Farsa była mała, ludzie bezpardonowo ciućkali do niej, osaczali ją i głaskali, kiedy sobie tego nie życzyła. Zauważyłam, że zaczynają mi w ten sposób “psuć” i tak już lękowego z natury psa. Niestety uprzejme: “proszę jej nie głaskać” czy żółta chustka bardzo często nie działają. Musiałam nauczyć się tego, co wydawało mi się “nie w moim stylu” (przecież powinnam być zawsze, zwłaszcza dla klientów w sklepie, w którym pracowałam i nieznajomych milutka): tonu pełnego stanowczości. Potrzebowałam na to prawie roku, ale broniąc granic swojego psa, zdołałam opanować sztukę, która przerastała mnie przez całe moje życie. Teraz znacznie mniej obchodzi mnie, “co ludzie pomyślą”.

2. Bardziej panuję nad emocjami

Kiedy Farsa wydziera się bezzasadnie na psa po drugiej stronie ulicy albo wypluwa z pogardą karmę, którą dzień wcześniej zajadała się z apetytem… mogę tylko policzyć do pięciu i kwilić do mojej piesy wesoło, chwaląc ją za najdrobniejszą pierdołę. Gdy mi się to czasem nie udaje, głos sumienia wrzeszczy do mego ucha: REEEEE, NIE DENERWUJ SIĘ, BUDUJ JEJ PEWNOŚĆ SIEBIE, TWOJE EMOCJE JEJ SIĘ UDZIELAJĄ, WIĘC MUSZĄ BYĆ SUPERPOZYTYWNE, BĄDŹ SUPERPOZYTYWNA!!! Oczywiście nie jestem robotem i nigdy nie będę w tej materii idealna, ale myślę, widząc rozwój mojej relacji z Farsą, że w kwestii cierpliwości wskoczyłam trzy poziomy wyżej.

3. Rozwinęłam swoją wiedzę o behawiorze i szkoleniu

Na studiach wyprowadzałam psy w schronisku (jeszcze w ramach wolontariatu) i raz na jakiś czas ogłaszałam się jako petsitterka. Jednak moja wiedza teoretyczna i praktyczna na temat psów czołgała się naprzód ruchami iście żółwimi. Smuciło mnie to, ale nie bardzo miałam czas i możliwości, żeby to zmienić. I wtedy pojawiła się ona – moje największe szkoleniowe wyzwanie. Atos (przyp. mój pierwszy pies) był psem niemal samoszkolącym się. Pracował zawsze chętnie, był odważny i zrównoważony. Z takim doświadczeniem dostałam Farsę. Bojącą się nawet wiatru. Zniechęcającą się każdą porażką treningową. Znudzoną wszystkim, co bawiło ją przez parę minut. Wrażliwą na dźwięki. Łatwo poddającą się rozproszeniom. Był to dla mnie hardkor. Dzięki temu jednak sięgnęłam po książki, kurs, webinary, trening pod okiem specjalisty, setki specjalistycznych artykułów… I stworzyłam psa, który mimo wielu problemów ciągle nazywany jest przez osoby trzecie “grzecznym”. Farsa odnajduje się w miejskim życiu, chodzi ze mną do obu prac, do kawiarni, nawiązuje pozytywne relacje z ludźmi i psami. Rok temu nie sądziłam, że będą z niej ludzie (psy). Zmusiła mnie do ogromnego rozwoju i jestem jej za to wdzięczna.

4. Poznałam świetnych ludzi

Amerykańscy naukowcy dowiedli, że opieka nad psem pomaga otworzyć się na relacje z ludźmi, bla, bla, bla… Trudno odmówić im racji. W minionym roku stworzyłam bliskie relacje z osobami, które tak samo jak ja nie hamują się w mówieniu i myśleniu o psach. Nie muszę już zastanawiać się w grupie, czy nie jestem monotematyczna. Jestem. Wiem o tym. Ale ludzie, których mam przy sobie, w pełni to rozumieją, akceptują i podzielają. Wychodzę na spacery, często w bardzo ładne, bliskie natury miejsca i to z osobami, przy których mogę, jakkolwiek to banalnie brzmi, być sobą. Oczywiście dużo się przy tym uczę od innych. Już wiem, że mogę być typiarą, która ma głównie psich znajomych i że nie ma w tym nic złego.

5. Łatwiej mi walczyć z problemami

Na studiach zmagałam się ze stanami depresyjnymi. Nigdy nie liczyłam na to, że po adopcji psa będzie mi je łatwiej kontrolować, bo uważam, że nie można myśleć w ten sposób. To ja jestem odpowiedzialna za psa i to ja mam się nim opiekować – nie on mną. Niemniej uświadomiłam sobie, że codzienność z psem mimochodem bardzo mi pomaga. Wiem, że muszę wyjść na spacer, poćwiczyć z Farsą komendy, pobawić się z nią i stale rozwijać swoją wiedzę, żeby być dla niej lepsza. Łatwiej mi więc zwalczać momenty słabości i destrukcyjne myśli. Jeśli podchodzi się do opieki nad psem z wzięciem na klatę wszystkich obowiązków, to z czasem zaczynają one nadawać codzienności rytmu i kolorów. To jest najpiękniejsze.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *