W niedzielę ulicami mojego pięknego miasta przeszło spore stado – psów i ludzi. Nasze schronisko już drugi raz współorganizowało z Jolą Niezgodzką imprezę, której cel jest prosty i pięknie oczywisty: pokazać, że życie z czworonogiem jest po prostu lepsze. Miałam przyjemność zabrać w ten dzień dwa fantastyczne psy, które szukają domów.

Impreza masowa z psami może wypalić!

Kiedy w zeszłym roku paradowaliśmy po raz pierwszy, byłam pełna wątpliwości, czy skupianie ogromnej liczby obcych sobie psów w jednym miejscu to dobry pomysł. Widziałam sparaliżowane przez stres zwierzęta na innych ulicznych marszach (a w tym roku – na Pol’n’Rocku) i jestem w takich kwestiach na “nie”. Okazało się jednak, że Parada “Hau are you?” może być inna! Zarówno w zeszłym, jak i w tym roku opiekunowie psiaków stanęli na wysokości zadania. Przemarsz z Placu Wolności na Wyspę Słodową (i piknik na niej) rozciągnął się bardziej niż jakikolwiek inny – po to, żeby zwierzęta spacerowały w bezpiecznych odległościach. To tym bardziej fajne, że nie trzeba było ludziom nic mówić. Po prostu mieli z tyłu głowy, że to dzień mający być dla czworołapów ciekawym przeżyciem, a nie kumulacją stresu. Niektóre psiaki miały na smyczach, szelkach i obrożach oznaczenia Yellow Dog. To już w ogóle cieszy, że świadomość w tej materii rośnie!

Szansa dla bezdomnych psów

Wraz z funkcjonariuszkami Straży Miejskiej (zawsze wspierają nasze imprezy!) mieliśmy okazję pokazać na paradzie dwa psy z naszego schroniska. Azor i Nesca nie przyciągają raczej każdej pary oczu, która rozgląda się za psem do adopcji. On – klasyczny czarno-podpalany kundel z połowicznie załamanymi uszami; ona – seniorka wyglądająca jak typowy wiejski “wilczur”. Nie jest to raczej najbardziej pożądany rodzaj. Tym bardziej byłam zadowolona z faktu, że czworołapy mogły wyrwać się ze schroniskowej rzeczywistości i pokazać się ludziom od najlepszej strony. A właściwie od stron, bo oba psiaki mają całkowicie inne temperamenty.

Nesca – subtelne piękno

Moja połówka, która potem zajęła się Nescą, podsumowała wygląd tej suki doskonale: “wygląda jak klasyczny pies z wiejskiego podwórka”. Co nie? Niby ma coś z owczarka, ale nie do końca, końcówki uszu załamane, cała wygląda jak wysuszony owoc… Mimo to do wiejskiego “wilczura” jej daleko. Okazało się, że fajnie chodzi na smyczy, w samochodzie jechała mi grzecznie na kolanach (przygniatając mi klatkę piersiową swoją miłością, ale co tam!), a na paradzie nie szukała zaczepek. Witała się miło z każdą napotkaną osobą i zwierzakiem.

Skąd taka perełka wzięła się w schronisku? Ktoś tam gdzieś tam ją przywiązał. Powód tego porzucenia nie mógł być zbyt poważny. Nesca, mimo że ma około 11 lat, trzyma się naprawdę dobrze. Jest pozbawiona agresji. W ogóle trudno się do niej o cokolwiek przyczepić. No, można tylko o to, że nawet w stylowej chuście w gwiazdki nie przyciąga zbyt wielu spojrzeń. Za bardzo przeciętna. Ale właśnie takie psy zlewają się u nas w jedną smutną szarość z betonem boksów, a pędzący do szczeniakarni i kwarantanny ludzie nawet ich po drodze nie widzą. Szkoda. Im “brzydszy” pies – tym ładniejszy! Zresztą z takim charakterem i szczenięcymi, oblanymi dobrocią oczami ta suka powinna być pierwszą, po którą ustawiają się tłumy chętnych.

Azor zadba o twoją kondycję!

Czarno-podpalane, krótkowłose kundle do kolan powinny zostać wpisane przez FCI jako jedna z polskich ras! Klasyk gatunku. A jeszcze jak ma na imię Azor, to już w ogóle! Nasz Azor ma pięć lat. Został do nas oddany przez właściciela. Ponoć lubi dzieci (na paradzie dla wszystkich małych i dużych ludzi był bardzo miły). Pies-petarda! Myślę, że uszczęśliwiłby osobę, która lub chodzić po górach albo uprawia sporty. Trudno go zmordować. Chłopak ma parę, o którą na pierwszy rzut oka się go nie podejrzewa. Wobec psów zachowuje się w sposób kulturalny, choć nie lubi być przez nie osaczany. Nie kłapie bezsensownie zębami. Ładnie sygnalizuje, kiedy ma dość i raczej nie w głowie mu bójki z kimkolwiek. Jest sfokusowany na bycie w ruchu.

Odkrywamy ukryte piękno

Pospolitość urody obu naszych paradowiczów aż wylewa im się z uszu. Tu buldożek, tam golden, dalej jakiś cavalier… I one – wyróżniające się w tłumie niewyróżnianiem. Ale nie bez powodu postanowiliśmy zabrać w niedzielę akurat te dwa psy. Mamy w schronisku piękne zwierzaki w typie popularnych ras, kilka nawet młodych. Co z tego, skoro są to czworołapy obarczone różnej maści problemami behawioralnymi? Bądźmy szczerzy – opiekowanie się psem rasowym, na którego każdy na spacerze zwraca uwagę, to dla człowieka duża przyjemność. Atencja. Poprawa samooceny. Nie hejtuję, Atos i Sara w końcu też są w typie ras i wiem, jakie to miłe dla ego, kiedy ktoś w parku się zachwyca twoim przyjacielem. Schronisko uczy mnie jednak, że fiksacja na punkcie wyglądu psa nigdy nie kończy się dobrze. To genetyczne i nabyte cechy charakteru zwierzaka są tym, co będzie cię albo uszczęśliwiać, albo dobijać i doprowadzać do najgorszego. Miło pozachwycać wzrok psem, który mógłby podbić Instagram, ale grzyzienie, niszczenie i inne przewinienia nie są już takie miłe. Nie chcę teraz wchodzić w retorykę: “adoptuj biedne, stare i brzydkie kundle, których nikt nie chce, miej litość”. Nie chodzi o litość. To nie ona warunkuje udane adopcje. Piję po prostu do tego, że pies to przede wszystkim to, jak ci się będzie z nim żyło. A z Nescą i Azorem bez wątpienia przyszłym opiekunom będzie żyło się po prostu dobrze!

W sprawie adopcji Nesci i Azora proszę tłumnie przybywać do biura adopcji Schroniska Dla Bezdomnych Zwierząt we Wrocławiu.

Za piękne zdjęcia dziękujemy niezastąpionej wolontariuszce, Agnieszce!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *