Strzelanie w Sylwestra stało się powodem do wstydu, a nie chwalenia. Bardzo dobrze! To tradycja, która bawi niektórych ludzi przez kilka minut. Jej skutki zaś mogą być długotrwałe i tragiczne – nie tylko dla psów.
1. To jeszcze raz o psach i miejmy to z głowy
Powiedziałam, co wiedziałam, dwa lata temu [o, tutaj]. Nadal jednak okazuje się, że jest o czym rozmawiać. Sami psiarze często mędrkują, że wystarczy psa “przyzwyczaić” do huków. Farsa zniosła swojego pierwszego Sylwestra koszmarnie i piłam szampana, gadając do niej na łazienkowych płytkach. Starałam się ją potem odwrażliwiać i zamiast muzyki, odtwarzać raz na jakś czas z Youtuba dźwięki burzy i fajerwerków. Łaciata szybko nauczyła się bez problemu spać przy nich w najlepsze. To nie to samo co Sylwestrowe huki. Prawdziwego Sylwestra nie jestem w stanie zasymulować na potrzeby treningu. Nie jestem też bezmyślnym pajacem w muszce, żeby strzelać petardami obok własnego psa.

To niestety nie jest tak, że każdego psa można “przyzwyczaić” do czegoś, co dzieje się raz w roku i to z takim rozmachem. Zwierzęta są różne. Choć praca zawsze powinna być na pierwszym miejscu, to błagam, nie idealizujmy. Nie twierdźmy, że wszystkie czworołapy mogą sobie z tym poradzić tylko dlatego, że akurat nasz nie ma takiego problemu. Idąc tym tokiem myślenia, mogłabym napluć na każdą osobę, której podopieczny ma chorobę lokomocyjną. No bo przecież moja suka podróżuje autem bez problemu. Absurd.
2. Zwierzęta bezdomne i wolnożyjące
Argument za strzelaniem w Sylwestra, ponieważ “psa trzeba przyzwyczaić”, jest tym bardziej kiepski, że noworoczna, fajerwerkowa tradycja dotyka również te psy i koty, których nie ma kto “przyzwyczaić” ani ochronić: czyli bezdomne i wolnożyjące. Co powiedzieć w tej sprawie na ich temat? Że mają pecha? Tak silny stres może pośrednio doprowadzić do ich śmierci (na przykład do zawału lub wbiegnięcia w panice na ulicę). Naprawdę kilka minut pustej rozrywki jest tego warte? Czytam nieraz w sieci drwiny na temat wychuchanych, wielkomiejskich piesków, co to byle huku się boją (“kiedyś to psy po okopach między bombami i pociskami na wojnie biegały, kiedyś to były psy, tero to ni ma psów”). Brak w tym jakiejkolwiek wyobraźni.. O ile ten “wychuchany” maltańczyk przeżyje północ przy zamkniętych oknach i podgłośnionej muzyce, to ten “niewychuchany”, uliczny kundel czy dachowiec musi zadowolić się schronieniem w zaroślach, które i tak nie odetną go od śmiertelnie przerażających bodźców dźwiękowych i wzrokowych. Myślę, że to powinno być poważnym powodem, żeby nie strzelać w Sylwestra.

W tym miejscu zachęcam mieszkańców osiedli, na których bytują koty wolnożyjące: nawet jeśli nie ma minusowych temperatur, otwierajcie piwniczne okienka. Dla śmiertelnie przerażonego kota może to być jedyny ratunek.
3. Dzikie zwierzęta
Na waszych osiedlach, w lesie i na przedmieściach też żyją czujące istoty, których nie znacie tak dobrze jak psów czy kotów. Nie trzeba mieć na świadectwie ze szkolnych lat piątki z biologii, żeby wyobrazić sobie, co fundujemy sarnom, dzikom, lisom czy zającom żyjącym w naszej okolicy, kiedy odpalamy fajerwerki. Wypłaszamy je z nor, powodujemy, że w atakach paniki wybiegają na ulice, padają na zawał serca. Ptaki tracą orientację i szaleją, rozbijając się o ściany domów. Znów: mają pecha? Mamy je “odwrażliwiać”?

4. Osoby z nadwrażliwością na bodźce
Zwierzęta to za małe argumenty, żeby skończyć z głupim obyczajem i słabe powody, żeby nie strzelać w Sylwestra? To może ludzie? Przykładowo osoby z autyzmem czy zespołem Aspergera, zwłaszcza dzieci, cierpią na nadwrażliwość słuchową. Jeżeli taka osoba może odczuwać dyskomfort, na przykład słysząc głośną rozmowę czy odkurzacz, to można sobie tylko próbować wyobrazić ból, który wwierca im się w głowę, kiedy ktoś dla pustej uciechy puszcza fajerwerki rozbrzmiewające w okropnej kakofonii. I znów: znajdzie się mądry czy mądra ze stwierdzeniem, że przecież rodzice mogą dziecko jakoś na te koszmarne 10 minut przygotować. Mogą. Jednak przypuszczam, że jest to dla nich i ich dzieci ogromny stres, niepokój i po prostu coś absolutnie zbędnego. Znów zachęcam, tak po ludzku, do okazywania empatii i myślenia o innych. Strzelanie w Sylwestra to odbieranie prawa do świętowania jakiejś grupie ludzi.

5. Śmieci, śmieci, śmieci
Tyle się mówi o ograniczaniu produkcji plastiku (i odpadów w ogóle), a część z nas nadal będzie – dosłownie – puszczać śmieci i pieniądze z dymem. Pamiętam, jak podczas porannego noworocznego spaceru z Farsą mijałam na swojej, na co dzień raczej dość czystej ulicy kolejne resztki fajerwerków. Ogarniała mnie złość, bo w moim systemie wartości tylko śmieci śmiecą, w dodatku w przestrzeni publicznej. Było tego od cholery i jeszcze więcej. A ci, co posprzątali i nawet wrzucili odpad do kubła o właściwym kolorze, i tak wyprodukowali kolejny zbędny syf, który zatruwa nam powietrze.

Ja naprawdę rozumiem moc tradycji i te sprawy. Sama jako dziecko uwielbiałam patrzeć na fajerwerki puszczane przez mojego ojca. Jednak jak już się szczycimy wygraną w wyścigu ewolucyjnym, to moglibyśmy ruszyć osławionym narządem między uszami i zrozumieć, że nie wszystko, co tradycyjne i sentymentalne, jest dobre. Jest mnóstwo lepszych sposobów na przywitanie Nowego Roku niż narażanie ludzi i zwierząt na horrendalny stres, a planetę – na kolejne tony śmieci. Możesz sobie też heheszkować z tematu i podkreślać, w której części ciała masz dobro zwierząt właścicielskich. Pamiętaj jednak, że nie tylko im się obrywa. Twoja próżność wiąże się ze znacznie większymi kosztami, również dla innych grup. Świętuj mądrze – myśl o innych.
4 komentarze
Totalnie się zgadzam! Fajerwerki dobre tylko na filmach. Pozdrawiam, i super wpis 🙂
Pozdrawiam również i dziękuję. <3
Choruję na nerwice lekową, Sylwester to koszmar, boje się huków dostaję ataków paniki i nie czuję się dobrze mimo, że jestem dorosła, więc wiem o Sylwestrze ale i tak nie umiem nad lękiem i niepokojem zapanowac. Świetny bog.
Przykro mi, że musisz się z tym zmagać. 🙁 Właśnie dlatego rozrywka ta powinna być najzwyczajniej nielegalna. Nie ma w niej absolutnie niczego pozytywnego. Dziękuję za odwiedziny.