Adopcja psa ze schroniska lub fundacji to jeszcze nie happy end. O nim można mówić, gdy zwierzę spędza resztę życia w godnych warunkach. Ale niektóre psy jak bumerangi wracają do schroniskowych boksów. Dlaczego?
O tych, co chcą leczyć psy miłością
Mam komunikat do wszystkich, którzy twierdzą, że psu wystarczy pełna miska, dach nad głową i miłość: NIE WYSTARCZY. Jeśli adoptujesz zwierzaka, który jest rozhisteryzowany, broni zasobów albo pokazuje zęby, kiedy wypraszasz go z łóżka, to głaskanie go, wpychanie smaczków do gardła i ciepły ton nie pomogą. Niestety, miewamy w schronisku przypadki, że pies “leczony miłością” wraca do nas w znacznie gorszym stanie psychicznym. Twoim zadaniem jest nie tylko kochać psa, ale przede wszystkim – rozumieć go i wybrać takie zwierzę, które jest na miarę twoich możliwości.
Żeby nie było, że przesadzam i że ludzie z taką mentalnością nie istnieją… Moja koleżanka, Kasia, prowadzi hotel i dom tymczasowy Zamerdani. Opiekuje się Stefanem – psiakiem, który mimo swojej wesołości i sympatyczności potrafi ugryźć, gdy czuje się zagrożony. Oto, jaką wiadomość koleżanka dostała w sprawie adopcji Stefka:
Przeraża mnie ta głuchota na ostrzeżenie, brak pomysłu na rozwiązanie problemu, nie ma żadnego planu B czy argumentu przemawiającego za tym, że ta osoba wie, co robi. Skąd to się bierze?
Jeden: brak elementarnej wiedzy
Przede wszystkim nierzadko zdanie: “chcę adoptować psa” okraszone jest tym samym, co chęć sprawienia sobie nowego sprzętu albo ubrania. Raczej każdy wie, że psa trzeba karmić, wyprowadzać i zorganizować mu miejsce do spania. Mam jednak wrażenie, że mniejszość potencjalnych adoptujących myśli o mnóstwie problemów zdrowotnych i behawioralnych, jakie może mieć ich nowy podopieczny. Bezproblemowe psy w fundacjach i w schroniskach pojawiają się wybitnie rzadko. I nie chodzi (tylko) o to, że zwierzęta pod skrzydłami takich miejsc są po tak zwanych przejściach. Po prostu często mają braki socjalizacyjne, przez które ktoś postanowił się ich pozbyć. A potem te braki spadają na barki osób adoptujących, które nie wiedzą jak pracować z takimi zwierzętami. Nie wiedzą, co to lęk separacyjny czy jak reagować, kiedy pies warczy przy misce albo atakuje na spacerze każdego mijanego czworonoga. Zanim więc w zrywie empatii lub zachcianki pojedziesz do schroniska, zagłęb się w literaturę i programy kynologiczne, porozmawiaj z osobami, które adoptowały psy, przemyśl, czy masz odpowiednie zasoby, żeby odpowiednio zaopiekować się takim zwierzęciem, pomyśl o kosztach ewentualnego szkolenia, szczepień, opieki weterynaryjnej, karmy, akcesoriów.
Dwa: koncentracja głównie na wyglądzie
Nie ma nic złego w tym, że chcesz adoptować psa, który ci się podoba wizualnie. Niemniej jeśli uroda zwierzęcia przysłania ci jego charakter, to już niedobrze. Pisałam niedawno, jak ludzie dostają małpiego rozumu, gdy w schronisku pojawiają się psy rasowe lub w typie ras. Smutne, że wówczas mało kogo obchodzą charaktery i problemy poszczególnych czworołapów. Uwierz, każdy pies stanie się dla ciebie piękny, jeśli będziesz o niego dbać i będzie ci się z nim tak po prostu dobrze żyło. Nie wyłączaj się więc, patrząc na atrakcyjnego zwierzaka, gdy pracownik schroniska lub fundacji opowiada ci o tym, jak ten słodziak zdemolował swoje poprzednie mieszkanie albo ugryzł opiekuna.
Trzy: wiara w przeznaczenie
Ja rozumiem, że niektórzy są idealistami i wierzą, że pies, który spojrzał na nich zza krat i zaczepił ich łapą, jest im pisany, ale bez odrobiny rozsądku takie patrzenie na schroniskowych czy fundacyjnych podopiecznych jest bardzo niebezpieczne. Zwierzęta w przytuliskach często wyją, wspinają się na kraty i zaczepiają odwiedzających. Niektóre – na odwrót – wbijają się w najdalszy kąt boksu i trzęsą się jak osiki. To również budzi w ludziach współczucie, które nazywają przeznaczeniem. Tworzą w ten sposób narrację o ratowaniu cierpiących zwierząt, ale znów: jest to podejście niezdroworozsądkowe. Odruch serca i piękna historia, którą chcesz zbudować wokół adopcji psa, nie wystarczą, żeby było wam ze sobą dobrze. Pies musi do ciebie pasować, a jego zachowanie w schroniskowych warunkach niekoniecznie jest adekwatne do tego, jaki okaże się w innych.
Cztery: personifikacja
Zawsze jestem zaniepokojona, kiedy słyszę, że przygarnięte psy są wdzięczne. Nie, nie są. Pies nie myśli w taki sposób: “dobry człowiek, uratował mnie, więc będę dla niego najlepszy na świecie”. Oczywiście, może się do ciebie przywiązać, być twoim cieniem i tak dalej, ale nie jest to równoznaczne z “wdzięcznością”. Jeśli będziesz tego oczekiwać od zwierzęcia, to szybko przeżyjesz ogromne rozczarowanie. Więcej na ten temat pisałam tutaj. Ludzie adoptujący psy często próbują zrobić z nich istoty myślące w taki sam sposób, jak my, a jest to wysoce niebezpieczne i niesprawiedliwe w stosunku do zwierząt. Powinniśmy bazować na wspomnianej na początku wiedzy, a nie emocjach i personifikacji.
Pięć: “wiem lepiej niż pracownik schroniska / fundacji”
Ileż to razy mówimy w biurze adopcji, że dany pies nie nadaje się dla osoby zainteresowanej… Niestety, często za słowami: “rozumiem, będę pracować nad tym problemem” kryje się dziwny rodzaj brawury. Pies niszczy, gdy zostaje sam? Co z tego, że nie ma mnie w domu 10 godzin – jakoś to będzie! Pies ma na koncie zagryzienie kota i wyraźny, silny instynkt łowiecki? E tam, z moją świnką morską na pewno rewelacyjnie się dogada i w sumie nie będę ich od siebie izolować! Takich historii jest mnóstwo. Adoptujący często nie ufają pracownikom, czasem zarzekają się, że znajdą cudowne rozwiązania, czasem kłamią. A potem zwierzę wraca z dokładnie takich powodów, przed jakimi osoba adoptująca była ostrzegana. Pamiętaj, człowiek, który opiekuje się psem na co dzień lub ma na jego temat informacje z pierwszej ręki – od pielęgniarzy i poprzednich opiekunów – wie więcej niż ty, widząc czworonoga przez 5 minut za kratami boksu.
Sześć: pies “dla dziecka”
Zawsze odczuwam niepokój, kiedy ktoś mówi, że szuka psa dla dziecka. Czasem jest to niegroźny skrót myślowy i rodzice są świadomi, że cały obowiązek opieki nad zwierzęciem spadnie na nich. Niemniej są i takie smaczki: przychodzi do sklepu pan, który mówi, że adoptował sobie owczarkowatego, rocznego psa i że szuka smyczy, na której jego 9-letni syn da radę utrzymać ciągnącego zwierzaka.
Rodzicu, gdy dziecko tupie nóżką, że chce pieska, to w żadnym wypadku nie oznacza, że nagle będzie gotowe do opiekowania się, w pewnym sensie, drugim dzieckiem. To będzie twoją rolą. Wyprowadzanie, karmienie, zabawa, szkolenie, wszystko. A już najbardziej zdumiewa mnie przeświadczenie, że szczeniaczek dla rodziny z dziećmi to zawsze superopcja. Ja mam ten komfort, że mogę zabierać Farsę do pracy i poświęcać jej właściwie cały swój czas. Mimo to momentami jestem zmęczona atencyjnością i niespożytą energią tego szczeniaka. Teraz jeszcze bardziej nie rozumiem, dlaczego ludziom się wydaje, że mała puchata kulka to rewelacyjny pomysł, kiedy on i ona pracują, dzieci są w szkole, a piesek zostaje na 8-10 godzin sam, kosmicznie sfrustrowany w czterech ścianach. No a potem dorasta i jest tylko gorzej, więc trzeba oddać.
Siedem: problemy osobiste, zdrowotne i finansowe
W ankiecie przedadopcyjnej w naszym schronisku jest kilka pytań, które budzą w ludziach zdziwienie, rozbawienie, niekiedy – oburzenie. Co zrobisz z psem w przypadku rozstania z partnerem / partnerką? A jeśli wyjedziesz za granicę? A jeśli nagle pogorszy się twoja sytuacja finansowa lub ktoś z członków rodziny dostanie alergii? Co, kiedy urodzi się dziecko? Jeśli wynajmujesz mieszkanie, to co zrobisz, jeśli właściciel każe ci się pozbyć zwierzęcia? Nie czarujmy się, jest mnogość sytuacji, w których pies staje się kwestią problematyczną. Najgorsze jest to, że nawet jeśli podczas procedury adopcyjnej ludzie twierdzą, że mają plan B i na każde pytanie w ankiecie odpowiadają: “to nie ma znaczenia” lub “pies zostaje”, to życie boleśnie ich weryfikuje. I właśnie z takich powodów, o jakich mowa w ankiecie, psy często do nas wracają. Bo ktoś nierozsądnie założył, że życie niczym go nie zaskoczy.
Osiem: pies nie działa na pilota
Części osób niestety tak się wydaje. Historia z życia schroniska wzięta: państwo adoptowali psa. Chcieli go głaskać, a pies nie chciał. Jak nie mieli dla niego czasu, to nagle – bezczelny! – chciał. Albo jak byli na spacerze, to – bezczelny! – nie wracał do nich na komendę, zanim skończył wąchać. No to oddali, bo co to za pies, który nie działa idealnie jak sprzęt elektroniczny? Znam ten ból – jestem w najbardziej pracowitym momencie dnia, a Farsa koniecznie wtedy musi siku, musi coś gryźć, musi zjadać coś, czego nie powinna, musi wymagać uwagi. BEZCZELNA. No serio, nie będzie tak, że pies całkowicie dostosuje się do twojego rytmu dnia. To ty będziesz musiał/a przeorganizować swoje plany i zachcianki, żeby zwierzę nie sprawiało ci kłopotów. Nie zawsze będzie chciało się bawić albo spać w momentach, w którym tobie będzie to na rękę. Nie będzie idealnie reagować na każde twoje słowo tydzień po adopcji. Praca nad relacją z psem to również trudny i żmudny proces. Ludzie, którzy nie są tego świadomi, powinni sprawić sobie Aibo od Sony, a nie żywe stworzenia, które szybko oddają jak zabawkę na reklamację.
Dlaczego nieodpowiedni ludzie dostają nieodpowiednie psy?
Czy pracownik fundacji lub schroniska zawsze jest w stanie przewidzieć, że osoba adoptująca jest w pełni świadoma swojej decyzji i będzie się opiekować psem do końca jego życia? Nigdy nie ma takiej pewności. Niektórzy kiwają głowami na nasze tłumaczenia, niektórzy kłamią, niektórzy myślą, że sobie radzą, a wychodzi inaczej… Nie zawsze, a właściwie rzadko kiedy, można to przewidzieć. Znam osoby, które przeprowadzają rozmowy przedadopcyjne od bardzo wielu lat, a i tak nie mają radaru o stuprocentowej skuteczności. Dlatego kluczowa jest świadomość wszystkiego, o czym napisałam, po stronie adoptujących. Nieudane adopcje ryją psom psychikę i wydłużają im “kartotekę”, co negatywnie wpływa na ich szanse w przyszłości. Dlatego w poszukiwaniach odpowiedniego zwierzaka najważniejszy jest rozsądek, edukacja i pokora. Pamiętaj o tym, zanim podpiszesz umowę adopcyjną.
7 komentarzy
Cześć, może mogłabyś polecić jakieś wartościowe książki, po które warto sięgnąć przed adopcją psa?
No wlasnie masakra:(. Tak skonczylam z psem ktory zadnych problemow nie mial podobno. Wypytywalam I staralam sie przygotowac. Mowilam ze nie mam doswiadczenia….I skonczylam z psem ktory na wszystko reaguje stresem, rzuca sie na koty I inne psy I ma niesamowity lek separacyjny. Jak przycisnelam pania juz po adopcji to powiedziala ze no w sumie on zawsze “troche” wyl jak byl sam….zaproponowala mi kupno klatki I obrozy elektrycznej….opadly mi rece
Bardzo mi przykro, że osoba zajmująca się adopcją zataiła przed Panią tyle ważnych informacji… Niestety często sami pracownicy czy wolontariusze nie umieją trafnie określić charakteru zwierzęcia. Tu jednak wygląda to na wyjątkowo błogą, okropną nieświadomość. Mam nadzieję, że z czasem się z psem dotrzecie i rozwiążecie / zminimalizujecie problemy. Trzymam kciuki!
U mnie identyczna sytuacja. Piesek miał być absolutnie obojętny na koty. Szukałam właśnie takiego, który dogaduje się z innymi czworonogami bez problemów bo wiedziałam, że będzie to trudne zadanie. Niestety okazało się zupełnie co innego. Pani z fundacji niestety zaproponowała mi w momencie kiedy nie uda się socjalizacja oddać pieska do schroniska. Sytuacja wyglada tak, że jestem na tabletkach ziołowych aby w ogóle ogarnąć teraz swoje życie. Nie umiałabym oddać psa so schroniska/ najgorsze co można zrobić. Koty całe dnie siedzą w jednym pokoju i straciły swój teren. Nie mamy z nimi za bardzo kontaktu w ciagu dnia bo obowiązki na to nie pozwalają. A ja czuję się tak podle jak nigdy dotąd. Bo nie chcę zrobić nikomu krzywdy ;(
Bardzo mi przykro, że spotkała Cię taka nieprzyjemna “niespodzianka”. Oczywiście oddanie psa nie powinno być traktowane z lekkością i jak reklamacja w sklepie. Niemniej musimy pamiętać, że czasem znalezienie psu innego domu jest rozsądnym wyjściem. Z tego, co piszesz, dobrze by było, abyście zwrócili się o pomoc do dobrego behawiorysty (być może równolegle psiego i kociego), coby dla Ciebie i dla zwierzaków było jak najmniej stresu. Pozdrawiamy i trzymamy kciuki za ugaszenie adaptacyjnego pożaru!
Po mimo, że artykuł z przed kilku lat, dopiero teraz go czytam ale chcę napisać autorce, że za dużo winy za nieudane adopcje przerzuca na adoptującym. Łatwo jest oceniać z perspektywy biurka. A czemu Ty Autorko zajmujesz się psami ze schroniska?? Czy dlatego, że płacą Ci krocie za powierzchowne traktowanie ludzi czy dlatego, że chcesz sobie coś zrekompensować, chcesz być postrzegana jako “dobry człowiek”?? Łatwo jest oceniać ludzi, którzy nie są obojętni na krzywdę zwierząt, ale czasem po prostu nie są w stanie ocenić obiektywnie swoich możliwości. Zresztą czemu Wy – pracownicy schronisk nie zapewniacie rozmowy z behawiorystą ( bo już o ludzkim psychologu nie wspomnę)? Czemu wymagacie dopełnienia niezliczonych procedur, papierków, zgody na niezapowiedziane wizyty i tak dalej?? To wszystko ma nam, adoptującym uświadomić, że głaskanie i ciepłe posłanie nie wystarczy? Przecież jeśli uważacie, że ktoś się nie nadaje na właściciela danego psa, możecie ODRZUCIĆ ANKIETĘ. Ale jak ktoś rezygnuje z dalszego procesu, zaraz uruchamiania się sztab wolontariuszy który namawia do zmiany decyzji i karuzela ze spełnianiem co raz bardziej absurdalnych wymogów rusza ponownie, a wszystko bazuje na ludzkich emocjach, które wyłączają trzeźwość oceny po obu stronach jak widzę. Na koniec powiem tylko jedno – nigdy więcej adopcji ze schroniska…
Jeśli chcesz wiedzieć, jakie krocie się zarabia w schronisku i jaka to wygodna praca zza biurka, polecam spróbować pracy w miejskim czy gminnym schronisku. Myślę, że przeżyłabyś, lekko mówiąc, szok poznawczy. 🙂 Teraz sobie wyobraź: pracujesz w schronisku, przez które przewijają się rocznie tysiące zwierząt i tyle samo osób zainteresowanych adopcją. Chcesz znajdować zwierzętom superdomy, ale z racji skali i dostępnych zasobów, masz ograniczone narzędzia. O ile nie mówimy o małej fundacji, to przeprowadzanie rocznie tysięcy wizyt przed- i poadopcyjnych nie jest fizycznie wykonalne, więc jedyne co, angażujesz pracowników i wolo do sprawdzania domów, które są bardzo zainteresowane, ale z różnych powodów nie masz pewności, czy potencjalny adoptujący wie, na co się pisze i czy akurat temu konkretnemu zwierzęciu będzie w stanie dać dobry dom. Behawiorystę akurat w schronisku, w którym pracuję, mamy. Przeprowadza rozmowy i konsultacje przed adopcją oraz zapewnia zainteresowanym pomocą osobom wsparcie po adopcjach (w postaci darmowej konsultacji, a potem zniżek na kolejne). Także tutaj pudło. Niezliczone procedury? Przychodząc do schroniska, wypełniasz ankietę przedadopcyjną, która zawiera pytania o podstawowe warunki, możliwości opieki, doświadczenie i plany awaryjne typu “czy masz kogoś, kto zajmie się psem, gdy trafisz do szpitala lub pojedziesz w delegację”. Potem następuje rozmowa i podpisanie umowy, więc chyba jednak nie takie niezliczone te procedury. Czasem kilka spacerów zapoznawczych w schronisku, jeśli bierzesz “trudnego psa”. A co do ODRZUCANIA ANKIETY, wyobraź sobie, że siedzisz za tym wygodnym biurkiem i zarabiasz te wspomniane krocie (o których dzięki Tobie, dowiedziałam się, że je zarabiam po paru latach pracy 😉 ), masz do wyadoptowania atrakcyjnego wizualnie/behawioralnie psa albo słodkie, małe szczeniaczki. Ankiety przedadopcyjne składa kilkanaście lub kilkadziesiąt osób. 90% ankiet wygląda spoko, każdej z tych osób dał_byś psa, ale możesz dać tylko jednej. Czy naprawdę jest się o co obrażać? Nie znamy Cię. Poznajemy Cię w toku rozmowy i czasem przez kilka godzin lub dni musimy się głowić, kogo wybrać, żeby pies miał dobrze. Możemy Cię poznać wyłącznie w toku rozmowy i ew. wizyt. A, wizyt niezapowiedzianych nie robimy. 😉 A co do wolontariuszy, nie odpowiadam personalnie za to, co robią wolo. Ja w czasach wolontariatu ani nigdy nie robiłam rzeczy, o których piszesz. Przykro mi, jeśli masz kiepskie doświadczenia ze schroniskiem, ale nie atakuj mnie za to personalnie. Mówisz, że mój tekst traktuje zainteresowanych adopcją powierzchownie, ale musisz wiedzieć, że wszystko, co napisałam, to inspiracja prawdziwymi historiami i prawdziwymi powrotami psów z adopcji, pomimo że dołożyliśmy wszystkich starań, aby psy trafiały we właściwe ręce. Jeśli nie utożsamiasz się z żadnym z punktów i jesteś fajnym, odpowiedzialnym domem, to chyba nie masz się o co obrażać na to, co napisałam. 🙂 Jak najbardziej zdarza się, że zachowanie psa po adopcji jest tak zaskakująco uciążliwe, że nawet człowiek z wielkim serduchem nie poradzi sobie, mając na dany moment dane zasoby i uwierz lub nie, nie szkalujemy takich osób, gdy zwracają psy z płaczem. Tym niemniej zawsze będę powtarzać: biorąc psa ze schroniska, warto nastawić się na wszystko i na najgorsze, bo bierzesz psa z historią, która jest niespodzianką. Serdeczności!