O tym, że psy w wieku dojrzewania są… trudne, wiemy wszyscy. Jednak gdy przychodzi nam przez niekończące się miesiące trwać pod jednym dachem z hormonalnym szaleńcem cierpiącym na Zespół Wypadającego Mózgu, trudno nie popaść w odmęty rozpaczy. Zapraszam do przeczytania poradnika, który możliwe, że nic ci nie da oprócz poczucia, że nie tylko ty.

Kiedy się zaczyna, a kiedy kończy okres dojrzewania psa?

Ha, musimy na to odpowiedzieć uniwersalnym: „zależy od psa”. Ja na przykład stale słyszę od znajomych opiekunek ozików z dłuższym stażem niż ja, że moja rasa dojrzewa wolniej. Dopiero teraz rozumiem tę opinię. Aplauz ma w momencie pisania tego tekstu 13 miesięcy, a zachowuje się nieraz, jakby miał 3. 3 + duże ilości testosteronowej przyprawy. Fizycznie prawie dorosły pies potrafi wziąć sobie kapcia do pomemlania, zapomnieć, że nie skacze się na blat i choć ma niezłą etykę pracy, to czasem „się zapomni” i generalnie mam poczucie, że postanowił zostać Piotrusiem Panem. Choć właściwiej byłoby rzec: hybrydą Piotrusia Pana i Sebiksa, bo to drugie idealnie opisuje jego relacje z psami.

Lubimy okrągłe rocznice, dlatego często wydaje nam się, że roczny pies to już taki dorosły, zwłaszcza, że fizycznie zaczyna tak wyglądać. Niestety, porzućcie nadzieję, 12-miesięczny zwierzak może mieć w głowie najgrubsze techno. Dlatego jedną z ważniejszych rzeczy, jakie przerobiłam w ostatnim czasie, było zrozumienie, że wyczekiwanie „końca dojrzewania” i próby odliczania do tego momentu mogą mi jedynie zabrać radość z tworzenia relacji ze Smrodkiem. Jak przyjdzie, to będzie. Zaręczam, że nie przeoczysz tego momentu. Wiem po Farsie. 😉

Dlaczego dorastające psy są takie „trudne”?

Kojarzysz ten czas, w którym miał_ś naście lat? Wybuchy złości, kłótnie z rodzicami, pierwsze werterowskie crushe i słuchanie typowych break up songs, bo osoba, do której wzdychał_ś, z którą gadał_ś w życiu dwa razy o pracy domowej i nawet zaczepił_ś ją na Naszej Klasie (!!!), znalazła sobie kogoś innego, a przecież byliście sobie pisani? Wątpliwej estetyki profilówki, emofryzury, smutne opisy na GG… Dobra, jestem stara. 😀 Ale wiesz, o co mi chodzi.

COAPE.PL

Analogicznie jak u ludzkich nastolatków przeżywających okres „burzy i naporu”, psie nastolatki mają podobne problemy. Kiedy organizm zmaga się z ustaleniem nowej równowagi hormonalnej, mogą pojawić się wygórowane czy wręcz niezrozumiałe reakcje i zachowania. Obojętne dotąd przedmioty czy zjawiska mogą być przyczyną lęku lub agresji.
psi nastolatek
fot. Katarzyna Sieto

Psi czy ludzki nastolatek żyje sobie i znienacka dostaje w pysk pakietem nowych ustawień organizmu, do których musi się dostroić i zdefiniować świat na nowo. To, co było znane, na hormonalnym highu zmienia kształty i staje się na nowo straszne. Mieliśmy z Aplauzem – psem z zasady śmiałym w kontakcie z bodźcami nieożywionymi – takie spacery osiedlowe, na których ni stąd, ni zowąd młody stroszył się i zaczynał ujadać na kosze na śmieci czy na słupek, który mijał 3 razy w tygodniu. Ot, w tamtych momentach coś w jego ciele nagle buchało, huczyło, strzelało i włączało go w tryb walki. Raz na jakiś czas w Aplauzowym mózgu włącza się też obawa przed ludźmi, których mijamy, a którzy stoją nieruchomo. Ja wiem, że to nie braki socjalizacyjno-habituacyjne, gdyż następnego dnia ten sam bodziec nie zrobi na Smrodku wrażenia.

No i słynny „okres buntu”! U Aplauza nie był on moim zdaniem bardzo widoczny. Najgorsza maniana, jaką odstawił, to było podbiegnięcie do psa i oburczenie go ze zignorowaniem mojego przywołania (zatrzymał się, spojrzał na mnie i postanowił zabrać dupę w troki i pokazać tamtemu psiakowi, jakim jest okropnym Sebiksem). Raz się zdarzyło, wróciliśmy do pracy na lince, obecnie coraz częściej udowadnia mi, że mózg w tej kwestii ma całkiem zacne rozmiary. U Farsy było pod tym kątem gorzej, bo w przeciwieństwie do Aplauza od zawsze jest suką, która jeśli nie ma od człowieka korzyści spożywczych lub miziankowych, wyraża swoje własne zdanie na większość tematów. Will to please to u niej nie istnieje. W „okresie buntu” niemożność uzyskania od niej czegokolwiek doprowadzała mnie nieraz do skraju załamania. Także znów – ile tego buntu w psie będzie, to już rzecz indywidualna.

Co robić? Jak żyć?

Wsparcie – dla siebie

Zła wiadomość jest taka, że nic się nie da zrobić. Serio, hormonalny orkan nie bierze jeńców. Dobra wiadomość z kolei: to naprawdę mija. Wiem jednak, że czekanie na cud, który nie ma ustalonej daty, potrafi dobić. To, że uczysz papera życia od początku, a w pewnym momencie to się wydaje do rozbicia o tak zwany kant tylnej części ciała… Można się, delikatnie mówiąc, zmęczyć. Dlatego uważam, że oprócz nieustannego umartwiania się i kombinowania, jak tu pomóc psu, warto pomóc przede wszystkim sobie. I to, co teraz napiszę, może wydać się bieda-coachingiem, ale mi naprawdę pomagają takie rzeczy, jak:

  • rozmowy z osobami, które doświadczyły oraz doświadczają „okresu burzy i naporu” u swojego psa; te pierwsze dodadzą otuchy, że „to minie” nie jest tylko pustym frazesem, a te drugie udowodnią ci, że nie jesteś z tym sam_ (jak powszechnie wiadomo – w towarzystwie jakoś milej się cierpi)
  • dużo odpoczynku od psa – mi okres dojrzewania Aplauza umilają puzzle, rysowanie na tablecie, wyjścia na kawę czy gdziekolwiek indziej bez Smrodka, Netflix, podcasty, te sprawy
  • spacery solo ze starszym psem – patrzę na Farsę, obecnie 3,5-letnią – i wyjść z podziwu nie mogę, jakie to mimo lęków i wysokiej reaktywności mądre życiowo stworzonko i jak przyjemnie się z nią teraz wychodzi z domu
  • przypominanie sobie, jak było z Farsą – tak zachwalam Łaciatą, że sukcesywnie wypieram, że była koszmarną diablicą, kiedy dojrzewała; czytam swoje stare teksty, rozmawiam o tym z dziewczyną i przyjaciółmi i uświadamiam sobie, że Aplauz wiele rzeczy mi ułatwia, że choć życie z nim to teraz przejazd szybką kolejką górską, to życie z dojrzewającą Farsą było jak utknięcie w zepsutym diabelskim młynie – oczywiście na samej górze, do góry nogami
  • wygadanie się – ale takie, wiecie, krwiste! ja i moje ADHD lubimy to! jak sobie tak Aplauza czasem powyzywam, ponarzekam, to robi się lżej, analogicznie polecam płakać w poduszkę, jak ktoś lubi – wyć, jęczeć, chlipać, dmuchać w setną chusteczkę, niczego się nie wstydzić!
  • koncentracja na pozytywach – brzmi jak najbardziej pusta rada świata, ale świat ten lepszej jeszcze nie wymyślił… Daj emocjom pobyć i odejść, ale potem spróbuj dostrzec plusy tego swojego gałgana, bo na pewno ma ich sporo; Aplauz na przykład pracuje jak maszyna, dobrze chodzi na smyczy, ma dobre przywołanie, potrafi mnie rozbawić jednym spojrzeniem, jest wspaniałym wsparciem dla Farsy, ma motywację na wszystko, czym go akurat chcę nagrodzić… Mogłabym dużo wymieniać i staram się to robić jak najczęściej.

Jadąc z Aplauzem na ramieniu

Wsparcie samego psa zaś wymaga uruchomienia empatii. Przypomnienia sobie siebie jako tego dzieciaka płaczącego, że ktoś nie odpowiedział na zaczepkę na Naszej Klasie. Wyobrażenia sobie, że znów jesteś w punkcie, w którym twoje ciało wysyła ci niezrozumiałe sygnały. Uświadomienia sobie, że twój pies ma jeszcze za małe doświadczenie życiowe, żeby zawsze podejmować supermądre decyzje i że wielu rzeczy po prostu jeszcze nie masz prawa od niego wymagać.

psi nastolatek

Niezmiernie ważne jest wyrzucenie z codziennego słownika wyrazów typu „niegrzeczny”. Dosłownie dziś, gdy Aplauz zachowywał się na spacerze jak niespełna rozumu, kilka razy nazwałam go głupim. Surprise – nie zmądrzał od tego. Wracaliśmy autem do domu, Smrodek siedział z tyłu i nagle przerzucił z kanapy swój puchaty łeb na moje ramię, wzdychając i wtulając się we mnie jak wystraszona małpka. Jedna mała rzecz, a całkowicie rozpuściła mi serce. Wyparowała złość, zmęczenie i dystans. To Aplauzowe westchnięcie i wtulenie się było idealnym wyrażeniem przez niego, że jemu też było bardzo ciężko, prawdopodobnie ciężej niż mi i że potrzebował bliskości i ukojenia. Wiesz, jakie to cenne, kiedy twój pies przychodzi po to do ciebie? Nie ma nic lepszego w twojej relacji z nim. Ucieszyłam się. Uspokoiłam. Siebie i Aplauza. I uczciwie przyznałam, że to ja wrzuciłam go w sytuację, która okazała się za trudna, żeby „ogarnął”. To moja decyzja spacerowa na to wpłynęła. Nie chodzi o to, żeby się w takim razie besztać do końca dnia za swoją głupotę. Zrozumieć, przyznać, ucałować Aplauzowy łeb na ramieniu (bo on lubi), odpuścić sobie i jemu, następnym razem zmienić wymagania wobec psa tak, żeby dał radę im podołać. Jeszcze sto razy się nie uda i dwieście razy będzie ciężko, bo nie zawsze możemy postępować idealnie, ale zawsze – najlepiej, jak w danej chwili umiemy.

Jak pomagać psu? Przykładowo:

  • zwiększyć dystans od bodźca
  • ukoić emocje żarciem lub zabawą
  • mówić i pokazywać – gdy moje psy boją się jakiegoś nieruchomego obiektu, staram się w miarę możliwości i z poszanowaniem ich granic, podejść, pokazać, a potem dać wybór, czy chcą podejść razem ze mną
  • masować – T-Touchowo albo intuicyjnie

Wsparcie dla psa i dla siebie

No i na koniec: pamiętaj, że jest parę rzeczy, które możecie zrobić z psem razem i które są radami uniwersalnymi w każdym kryzysie życiowo-wychowawczym.

Idźcie na spacer dekompresyjny! Zresetujcie wspólnie głowy, bądźcie razem tu i teraz, nie wymagaj od siebie ani od psa tego, co nie jest niezbędne.

Udaj się do trenera_ki / behawiorysty_ki. Zróbcie razem jakiś przyjemny kurs (u nas super weszło rally-O na początku dojrzewania), spacery równoległe, kilka spotkań z doskonalenia „posłuszeństwa”, ale nie pod okiem awersyjnego żandarma, który na dzień dobry wręczy ci pętlę, kolczatkę i szit o dominacji, tylko pod pieczą kogoś, kto samym swoim sposobem bycia koi twoje zmartwienia, daje nadzieję i pomaga ci odzyskać radość z pracy z psem. Poza tym zobaczenie swojego zwierza w nowym kontekście to jak bycie w starym małżeństwie i zrobienie ze swoją osobą partnerską czegoś „pierwszy raz”. Zawsze fajnie!

PS. Obiecuję, że to naprawdę minie. 😉

3 komentarze

  1. avatar
    Justyna says:

    Mam w domu roczniaka 🫣, fajnie wiedzieć, że nie tylko mój Tadzik zgubił mózg… teraz szukamy go wspólnie, mam nadzieję, że szybko się znajdzie 😂, a wsparcie dorosłego psa/psów (u nas Luś 3 lata i Rudek 15) jest bezcenne 🥳🥳🥳. Jakoś tak wychodzi, że 70% dzikowania i utraty mózgu to dom i ogród (odpukać, na spacerach narazie ok) Wczoraj młody dostał pierd**ca i skakał z kanapy na stolik kawowy i pufę pod oknem… nie mogłam dziada uspokoić ani złapać (szybki potwór), choć nie można mi powiedzieć, że nie próbowałam 😂. W końcu Luś nie wytrzymał, podbiegł, warknął i złapał łebek młodego w swój pysk. Potrzymał parę sekund i tadammmm: młody spokojny jak aniołek. Także ten, oby jak najszybciej się ten mózg znalazł…

  2. avatar

    Konkretne rady, naprawdę wartościowy wpis! brawo

  3. avatar
    Ula says:

    Dziękuję za ten tekst <3
    Mój pięciomiesięczny szczeniak testuje mnie codziennie doprowadzając do granic cierpliwości.
    Ale po przeczytaniu tego od razu mi lepiej 🙂
    Jest nadzieja! 🙂

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *