Nie lubimy o niej rozmawiać. Niezależnie od tego, czy ją popieramy czy bojkotujemy – budzi w nas dużo emocji i skłania do rozważenia, na czym stoją nasze relacje ze zwierzętami. Uśpienie psa dla nikogo nie jest łatwą decyzją. Kiedy ją podjąć? Czy pies po zastrzyku bardzo cierpi? Jak mu pomóc?

Kiedy moim zdaniem decyzja u uśpieniu psa jest słuszna?

Eutanazja zwierząt to problem głównie moralny. Z jednej strony stosuje się ją pod transparentem: “chcę mu skrócić cierpienie”, kiedy chodzi o psa bardzo chorego – fizycznie lub psychicznie. Z drugiej jednak pojawiają się głosy takie, jak chociażby ten:

I ja się z tym zgadzam. W momencie, w którym pies jest zdrowy, lecz my nie chcemy lub nie możemy mu zapewnić opieki, uśpienie psa to podłość. Jeśli pies choruje i jest szansa na jego wyleczenie, ale nas na nie nie stać, eutanazja to oznaka braku determinacji. Wiadomo, jeśli zarabiasz 2,5 tysiąca, to terapia zwierzęcia kosztująca 3 tysiące miesięcznie może stać się problemem. Ale można poszukać pomocy. U przyjaciół, u rodziny, w organizacjach pomagających psom. To kwestia tego, na ile chcemy zawalczyć. Jeśli jednak, tak jak niedawno Diego (pisałam o nim nieraz), pies horrendalnie cierpi mimo wszelkich prób ratowania go, to uważam, że eutanazja jest wyrazem głębokiego współczucia i miłości do czworonoga. Co innego, jeśli dla kogoś jest to pierwszy z brzegu sposób na pozbycie się problemu, a co innego, gdy jest to ostateczność i konieczność odpuszczenia walki o stworzenie, którego odejście złamie ci serce. Gdy pies jest chory lub wykazuje agresję, lekarze weterynarii, behawioryści i pracownicy organizacji prozwierzęcych są moim zdaniem zobowiązani do uzmysłowienia osobie chcącej uśpić psa, że istnieją inne możliwości. A jeśli one nie istnieją – do wybrania tego, co będzie najmniej egoistyczne ze strony nas jako ludzi. Niestety, zniewoliliśmy psy. Skazaliśmy je na bezdomność i szereg wad i chorób genetycznych. I to one muszą za to płacić. Nasza uczciwość powinna zasadzać się na próbach dawania im godnych, dobrych warunków i minimalizowania cierpienia. Zawsze najlepiej, jak umiemy.

Uśpienie psa w świetle prawa

Kwestię tego, kiedy można uśpić psa, reguluje Ustawa o Ochronie Zwierząt (art. 6 i art. 33) oraz Kodeks Etyki Lekarza Weterynarii (art. 15). Ogólnie rzecz biorąc, lekarz weterynarii nie może uśpić zdrowego psa – do decyzji o eutanazji muszą zaistnieć medyczne przesłanki. W teorii. Znam mnóstwo historii, których bohaterowie zdecydowanie łamali tę zasadę. Kiedy te medyczne przesłanki mogą się pojawiać?

Nieuleczalne choroby

Myślę, że to najczęstsza przyczyna. Często eutanazji psa dokonuje się, gdy jego podeszłemu wiekowi dotyczą liczne dolegliwości – czasem śmiertelne i bardzo wyniszczające, jak nowotwory. Diego cierpiał na głęboką, nieleczoną przez poprzednich opiekunów dysplazję. Do tego doszły inne rewelacje, które sprawiły, że mimo najmocniejszych leków jego łapy zostały w pewnym momencie sparaliżowane. Godzinami wył z bólu. Końskie dawki tabletek z pewnością rozwalały mu wątrobę. Nie mam wątpliwości, że decyzja jego opiekunów o uśpieniu była słuszna. Pod słowem “opieka” rozumiem bowiem wspomnianą minimalizację cierpienia.

Brak pieniędzy na leczenie

Znów wchodzimy na bardzo grząski grunt. Z jednej strony logiczne, że jeśli przestaje cię być stać na leczenie psa, na które i tak już poświęciłeś/aś wszystkie oszczędności, to jesteś w kropce. Z drugiej jednak – jeżeli lekarz weterynarii daje wyraźne szanse, że z daną operacją czy lekami pies może wieść normalne życie, to dobrze byłoby poszukać wsparcia (np. w organizacjach prozwierzęcych) bądź nowego domu dla zwierzęcia. W tego typu sytuacji uśpienie psa powinno być ostatecznością, planem Z.

Agresja

Agresja może być powodem dla decyzji, jaką jest uśpienie psa, jeśli lekarz weterynarii faktycznie tę agresję stwierdzi. Pracując w schronisku, uczę się, że czasem “agresją” nazywa się rzeczy, które nią nie są lub są łatwe do wyjaśnienia. Oczywiście gorzej z pracą nad takimi psami, które są już mocno zepsute. Pies skrajnie agresywny, który przez dłuższy czas nie reaguje na próby podjęcia z nim kontaktu, męczy się sam ze sobą. Czasem zachodzą próby terapii behawioralnej i / lub farmakologicznej, a czasem lekarz weterynarii może orzec, że cierpienie psa z problemem agresji zakończyć może eutanazja.

Nagły wypadek i poważne obrażenia

Ostatnim przypadkiem, o którym chcę wspomnieć, są wypadki. Jeśli pies zostaje silnie potrącony przez auto i doznaje licznych obrażeń wewnętrznych, to sprawa jest często oczywista. Psu, którego nie sposób “poskładać”, można tylko skrócić cierpienie.

Co dobrego możesz zrobić dla swojego psa przed uśpieniem?

Czy jest coś, co możemy zrobić, aby uśpienie psa było jakkolwiek lepsze? Jak najbardziej. Przede wszystkim – spraw, żeby koniec życia był dla niego możliwie najszczęśliwszy. Nie jest to łatwe, gdy zwierzę jest poważnie chore lub cierpi po wypadku. W miarę możliwości zapewnij mu jednak to, co lubi najbardziej. Chociażby pięciominutowy spacer. Ulubioną zabawkę. Smakołyki. Głaskanie po brzuchu. Drobiazg, który dla psa znaczy więcej niż sądzisz. I bądź blisko. Jeśli obolały czworołap śpi przez większość doby, nie pozwól, żeby był sam. Leż przy nim. Głaszcz go. I nie zapominaj o rzeczach mniej przyjemnych, ale niezbędnych: choremu bądź bardzo staremu psu prawdopodobnie musisz podmywać tyłek, bo nie jest w stanie zachować sam czystości. Odstaw swój komfort na bok. Zwierzę nie paskudzi legowiska tobie na złość. Bądź wyrozumiały/a. Na pewno twoje cierpienie będzie ogromne, ale postaraj się płakać i rozpaczać z daleka od psa. Twoje emocje będą mu się udzielać, dlatego postaraj się zachować przy nim spokój.

Jak wygląda uśpienie psa?

Formalności

Aby lekarz weterynarii mógł dokonać eutanazji psa, opiekun musi wyrazić na to pisemną zgodę. Nie jest łatwo machnąć nazwisko pod papierkiem, który stanowi swoisty wyrok na przyjaciela. Dlatego trzeba się spróbować na to przygotować. Przede wszystkim – mieć tę świadomość. Głupi podpis wydaje się najmniejszym problemem, a jednak już na tym etapie mogą puścić ci nerwy, możesz wpaść w histerię, bo zacznie do ciebie docierać, że to twoja decyzja. Warto więc wcześniej wziąć coś na uspokojenie, chociażby ziołową tabletkę. Pamiętając o dobrym przygotowaniu psa do eutanazji, nie zapominajmy o sobie. Sposób, w jaki pies odejdzie, zależy także od naszej postawy, od samopoczucia, którym go zarazimy na końcu jego podróży.

Narkoza

Jeśli pies jest przytomny, podaje mu się najpierw narkozę. W zależności od psa na jej działanie czeka się od kilku do kilkunastu minut. W tym czasie weterynarz może zostawić nas z psem sam na sam albo powiedzieć nam, że możemy już iść. Już teraz mówię: nie idź. Dlaczego? O tym za chwilę. Kiedy pies jest uśpiony za pomocą narkozy, nadal żyje.

Właściwe uśpienie

Kiedy weterynarz orzeka, że narkoza zadziałała i pies nie jest już świadomy, przystępuje do właściwego uśpienia. Robi to za pomocą podania dożylnie dużej dawki barbituranów, czyli środka takiego, jak wykorzystuje się przy narkozie, ale w znacznie większej dawce. To powoduje wyłączenie pracy kory mózgowej, bezdech oraz zatrzymanie akcji pracy serca.

Co z ciałem?

Gdy następuje zgon zwierzęcia, jego ciało zostaje przeniesione do chłodni. Stamtąd zabierają je pracownicy firmy utylizacyjnej. Możesz też sam/a wynająć taką firmę w celu kremacji psa. Jeśli zachowałeś/aś z dzieciństwa na wsi obrazek o stworzeniu za domem psiego nagrobka, to niestety musisz go porzucić. Prawo sanitarne nie zezwala na zakopywanie zwierząt domowych, nawet na swojej posesji. Jeśli chcesz, aby twój pies miał grób, możesz skorzystać z możliwości pochowania go na cmentarzu dla zwierząt.

Zostań. Do końca

Nie lubię, gdy deklarowani miłośnicy zwierząt uciekają od konfrontacji z rzeczywistością, która nie jest im na rękę. Nie lubię argumentu: “nie odwiedzam schroniska, bo jestem zbyt wrażliwy/a na krzywdę zwierząt”. Tak samo nie pojmuję, jak można pozwolić swojemu wieloletniemu przyjacielowi umrzeć w samotności, w miejscu, którego nie zna i którego się boi. Rozumiem, że to może być bardzo trudne. Sama jako nastolatka żegnałam swojego pierwszego psa poddanego eutanazji. Jednak hej, to twój pies właśnie odchodzi w wielkim cierpieniu, nie ty. Bądź przy nim. W zeszłym roku po sieci krążył taki oto apel pewnego weterynarza:

Jeśli jesteś opiekunem psa czy kota, jest prawie pewne, że to ty będziesz musiał pożegnać swojego pupila – nie odwrotnie. Może się zdarzyć, że będziesz musiał zabrać swojego czworonoga do lecznicy weterynaryjnej i tam poddać go eutanazji. Chcę, żebyś coś wiedział. Byłeś centrum wszechświata przez całe życie tego zwierzęcia! Oczywiście dla nas, ludzi, utrata pupila jest straszna. Ale dla psa ty jesteś jego rodziną. Błagam, nie opuszczaj w tym ostatnim momencie swojego przyjaciela!

Niech przejście między życiem a śmiercią nie odbywa się w osamotnieniu, przy obcych ludziach, w dodatku w miejscu, którego pies nie lubi. Większość ludzi tak robi – zostawia swoje zwierzęta same! A one… szukają cię, gdy ty je opuściłeś. W takim momencie! W każdej twarzy, która tylko mignie im przed oczami, one szukają tego jedynego, ukochanego człowieka.

Pies nie rozumie. Nie rozumie, dlaczego zostawiłeś go, gdy jest tak chory. Nie rozumie, czemu go opuściłeś, gdy jest stary i nie ma siły. Nie rozumie, dlaczego cię nie ma, gdy on jest tak przerażony. Nie rozumie, czemu cię nie ma, gdy on… umiera.

Twój pupil potrzebuje obecności swojego człowieka. W tym momencie może nawet bardziej, niż w jakimkolwiek innym. NIE BĄDŹ TCHÓRZEM. Prawdopodobnie wychodzisz, bo boisz się, że będzie to dla ciebie zbyt trudne. DLA CIEBIE! Ale czy pomyślałeś, co czuje wtedy pies? Co czuje, gdy opuszczasz go w najtrudniejszym dla niego czasie?

Weterynarzowi pozostaje jedynie spróbować pocieszyć twojego psa. Sprawić, by się nie bał. I spróbować mu wyjaśnić, dlaczego cię nie ma.

Nic dodać – nic ująć.

Odszedł. Co dalej?

Bardzo wierzę, że najlepszym lekarstwem na ból po stracie ukochanego psa jest podarowanie domu nowemu zwierzakowi. Oczywiście, jedni potrzebują na żałobę więcej czasu, inni mniej. Zachęcam jednak, aby nie zarzekać się: “nigdy nie będę mieć już psa, bo ból po jego odejściu jest zbyt duży”. W schroniskach, fundacjach i na ulicach jest od groma niechcianych czworołapów, wśród których mógłbyś / mogłabyś znaleźć przyjaciela dla siebie i odmienić jego życie. A także swoje – bo każde psie istnienie może wprowadzić do twojej codzienności wielkie szczęście. Zachęcam, żeby jak najbardziej, przeżyć żałobę w swoim tempie, ale jednocześnie nie obrażać się na świat za to istnieje coś takiego, jak śmierć. Śmierć jest, po prostu jest. Musimy ją akceptować.

I z tych właśnie powodów, po pożegnaniu Diega, do moich przyjaciół dołączy niebawem taka oto dziewczynka z adopcji:

Czekamy na nią niecierpliwie i na pewno będę o niej pisać!

27 komentarzy

  1. avatar
    Iz says:

    Piesek 2 tygodnie po operarcji śledziony nagle osłabł. Lekarz odkrył nowy guz na wątrobiebie. Jak mu pomóc ?

  2. avatar

    Heⅼlo just wanted to give you a quick heaԁs up.
    The text in your post serem to be running οff the
    screen in Internet explorer. I’m not sure if thіs is a formɑt issuе oг something
    to do with web browser compatibility but I figured I’d ⲣost to
    llet yyou know. Thee desiɡn look great though! Hope you get
    the issue resolved soon. Kudos http://deporteyamigos.com/

  3. avatar
    Katarzyna says:

    Wczoraj musiałam uśpić mojego skarba, bardzo mnie to męczy, jest mi źle. Bardzo kochałam mojego Maksia. Był z nami 16 lat, pan doktor powiedział że to najlepsza decyzja. Nie jest to łatwe serce mi pęka ale nie miałam prawa pozwalać na to żeby się męczył i żył w bólu. Straszne myśli mi przychodziły bo to przecież ja go zaprowadziłam. Mój skarb mój maksiuniu………

  4. avatar

    Moja Sara jest chorowitą sunią. Mam ją 4,5 roku. Przez ten okres wiele przeszłyśmy, nowotwór odbytu, łojotok, zespół suchego oka, dwa razy zapalenie trzustki, zapalenie ucha, zapychające się gruczoły. W tym roku miała już dwa razy zapalenie nerek. 12.10. potrącił ją samochód. Jest po operacji, ma proteze w łapce. Ale przy okazji wyszło, że jej nerki całkiem siadły. W tym roku strasznie mi podupadła, schudła, brak apetytu a teraz się okazało, że to mogło być od nerek. W tej chwili to już jest cień suni. Albo nocami wyje z bólu, albo przesypia kilkanaście godzin. Apatyczna. Jakby uchodziło z niej życie. Ma 10 lat. Czuję, że ją tracę. Ona chyba też, bo ciągle się przytula. I jak ma zespół suchego oka to teraz po dwóch latach ma łzy w oczkach i smutek

    1. avatar
      Milena says:

      Łza się w oku kręci. 🙁 Szkoda suczki, że ją spotkało tyle okropieństw. Tym bardziej jednak proszę pamiętać, że jest wielką szczęściarą, że ma kogoś, kto o nią walczy, zapewnia jej opiekę weterynaryjną i po prostu przy niej jest. Niezależnie od tego, co się wydarzy, życzę Wam obu dużo siły i ciepła.

    2. avatar
      Iza says:

      Odpowiadam sama sobie.Intesywne leczenie nerek, rehalibitacja przyniosły poprawę. Zaczęła znów chodzić, zaczęła trzymać mocz, wrócił apetyt, wróciła radość życia. Walczyłam o nią cały czas, wszyscy się cieszyliśmy, że wraca do zdrowia. Niestety poprawa była chwilowa, w sylwestra zrobiło się pogorszenie a potem tydzień w agoni, leki już nie działały, wyniki krytyczne. Schudła w ciągu 3 tygodni 8 kg. Dziś nie ma już jej ze mną pół roku, a ja mam żałobę. 😪😪😪😪😪😪😪😪

      1. avatar
        Milena says:

        Bardzo mi przykro. 🙁 Warto sobie dać tyle czasu na przeżycie żałoby, ile potrzeba. Ściskam mocno.

  5. avatar
    Adam says:

    Wczoraj pochowałem swoją Suczkę Sabe jest mi bardzo przykro była bardzo kochana! ;((
    Największy ból jaki doznałem,to ten okropny moment uśpienia psa
    braku pieniędzy na ratowanie i szereg badań.
    2009 – 04.07.2021 [*]

    – Czytam te wszystkie komentarze,bardzo mi przykro.. niestety pieski mają jakiegoś pecha że czepiają się ich choroby a najbardziej nowotwory 🙁

    1. avatar
      Milena says:

      Bardzo mi przykro z powodu Saby. 🙁 Łączę się w bólu, bo końcem maja pożegnałam również swojego pierwszego psa, który mieszkał u rodziców. Ból jest przeokropny.

  6. avatar
    KM says:

    Wczoraj pożegnaliśmy naszego kochanego Areska. Był z nami równe 14 lat. Biedak był tak schorowany, że Pan Doktor powiedział, że nie ma sensu przedłużać mi cierpienie. Ratowaliśmy go jak tylko mogliśmy. 4 lata temu miał nowotwór odbyły, 3 lata temu nowotwór sutka, ale operację go uratowały. Niestety teraz przyplątał się nowotwór na ogonie i krwawienie do przewodu pokarmowego i szansę na życie bez bólu były minimalne. Mimo, że zdaję sobie sprawę, że już się nie męczy nie potrafię poradzić sobie z jego odejściem ☹️. Musi minąć trochę czasu…

    1. avatar
      Milena says:

      Bardzo mi przykro. 🙁 Ból przez jakiś czas będzie ogromny, z czasem udaje się go oswoić. Daliście mu parę lat życia więcej i to też jest cenne. Ściskam mocno.

  7. avatar
    Beata says:

    2 lipca pożegnaliśmy naszą sunię Lusię. Miała prawie 15 lat, była owczarkiem szkockim. Z ciężkim sercem podpisałam zgodę na eutanazję. Wiele przecierpiała w swoim życiu. Miała 9 operacji w narkozie- ropomacicze, wodobrzusze,rak sutka, tłuszczaki, chore zęby, niewydolność nerek. Kilka razy zapalenie trzustki. Gdy była młodsza jakoś wychodziła z tych chorób, była niezwykle walecznym, sympatycznym, wesołym pieskiem. Ostatnie 1,5 roku chodziła w majtkach bo siusiała. Ostatnie miesiące bardzo dużo spała, niechętnie chodziła na spacery, była smutna, od dawna nie słyszała. Nagle w nocy dostała prawdopodobnie udar, zator czy wylew… Do końca nie wiadomo. Z ciężkim sercem pożegnaliśmy ja w klinice po 14 latach. Była z nami na dobre i na złe, a my razem z nią. Żegnaj Lusiu.

    1. avatar
      Milena says:

      Biorąc pod uwagę ilość przeciwności, jakie napotykała na swojej drodze, zrobiliście dla niej wszystko i miała dobre życie. To jest ważne. Bardzo mi przykro i ślę dużo wsparcia.

  8. avatar
    Sandra says:

    Witam,
    Od jakiś 3 miesięcy moja suczka Pusia 11 lat choruję na zapalenie trzustki i zapalenie otrzewnej jakiś problem z jeitami. Nie je, bardzo schudła. Przez 7 dni dostawała kroplówki i zastrzyki między innymi wit..B 12 po leczeniu nie widać efektów dalej nie je. Załatwia się ciągła biegunką tz. Załatwi a się wodą pomarańczowa bardzo śmierdząca. I cały czas liże swój odbyt. Weterynarz powiedział że w ogóle nie trawi jedzenia. Jest bardzo ospała i bez siły. Niewiem co zrobić bo chciałabym żeby była z nami ale nic jej nie pomaga.

    1. avatar
      Milena says:

      Bardzo mi przykro z powodu choroby Twojego psiaka. Jeśli chcesz się upewnić, czy jest coś, co jeszcze można zrobić dla Pusi, żeby pomóc jej odzyskać komfort życia, skonsultuj się jeszcze z innymi weterynarzami. Kilka opinii da Ci szerszy ogląd, ale w sytuacji, gdy pies nie je i ma biegunkę, trzeba zadziałać szybko. Trzymam za Was kciuki!

  9. avatar
    Marcin says:

    27.07.2021. pojechałem z żoną i naszą labradorką Ziutką do Pani weterynarz, ponieważ nasza sunia przewróciła się i nie była w stanie sama wstać, po podniesieniu jej, tylne łapki rozjeżdżały jej się i nie potrafiła utrzymać równowagi i się przewracała na bok, miała także taki błędny wzrok. Miała 14 lat i 9 miesięcy. Podejrzewaliśmy z żoną, że to może być coś strasznego, coś ciężkiego i jadąc do lecznicy zaczęliśmy płakać. Ziutka od roku nie chodziła na spacery , bo miała problemy z chodzeniem (dysplazja łokcia w jednej przedniej łapce i w tylnej łapce także), spacerowała sama po podwórku, ale cieszyła się życiem, jak pewnie każdy labrador , zawsze miała ten niesamowity uśmiech na mordce, czym nas zawsze rozbrajała, a my uwielbialiśmy jej pogodę ducha. Niestety po zrobieniu RTG w lecznicy okazało się, że ma zaawansowanego raka kości w tylnej łapce, w zaawansowanym stadium z przerzutami. Musieliśmy ją pożegnać. 5 minut na pożegnanie i zastrzyk pierwszy i potem ten drugi. Po wszystkim na posadzce zostały dwie mniejsze kałuże łez (moje i żony) i jedna większa, naszej Ziutki. Nie wiedziałem że pieski też płaczą i to tak bardzo 🙁 ! ONA po prostu chyba wiedziała, że się z nami rozstaje na zawsze. Ten obraz będę pamiętał do końca życia, nawet w dniu swojej śmierci. Żal rozrywa nasze serca cały czas, wiadomo że to staruszka jak na labradora była i że kiedyś nas musi opuści, ale cały czas nie możemy się z tym pogodzić…

    1. avatar
      Milena says:

      Bardzo mi przykro, że musieliście przez to przejść. 🙁 Ważne, że byliście Państwo silni i byliście przy swojej suczce, kiedy zasypiała. Ślę dużo wsparcia.

  10. avatar
    Wafel says:

    04.08.2021 pożegnaliśmy naszego pieska Rokiego. Był z nami prawie 11 lat. W 2017 roku zdiagnozowano u niego padaczkę. Kilka miesięcy później stwierdzono dysplazję zastawki mitralnej. Przez 4 lata walczyliśmy o każdy dzień, każdy… Garść tabletek rano, garść wieczorem. W ciagu dnia zależnie od stanu. Żebyście wiedzieli jak bardzo chciał żyć, jak walczył. Ostatnie kilka miesięcy były najtrudniejsze. Z dnia na dzień było coraz gorzej, zaczął się izolować od nas. Nie chciał wychodzić na spacery, a jeśli już wychodził to przejście 300m zajmowało mu 30-40min. Nie mógł jeść, bo kiedy się najadał nie mógł oddychać. Nie mógł spać, bo na leżąco się dusił. Pił 2-3 litry wody dziennie (jak na chichuaua to sporo) po czym wszystko zwracał. Co miesiąc wizyty u kardiologa i zwiększanie dawek leków. Tlenoterapia? Nieskuteczna. Zdarzało mu się załatwiać potrzeby tam, gdzie stał, ale to nie był problem, w końcu to chory pies. Ostatniego dnia obudził się w kałuży własnych odchodów, wymiocin, więc o komforcie życia już nie było mowy. Podjęliśmy najtrudniejszą decyzję w życiu. Nie towarzyszyłam mu w ostatniej drodze (nie mogę sobie tego wybaczyć), nie potrafiłam się nawet pożegnać. Po prostu przytuliłam go w milczeniu. Mąż – po fakcie stwierdził, że czuje się jak morderca podpisując wyrok na członka rodziny… Co dalej? Pozostały nam wspomnienia, zdjęcia, filmiki. I dziura w sercu…

    1. avatar
      Milena says:

      Bardzo mi przykro z powodu Waszej straty. 🙁 Poczucie winy to jedna z emocji, którą często trzeba przejść w związku z pożegnaniem psa. Najważniejsze to powtarzać sobie jak mantrę, aż się w to uwierzy, że zrobiło się wszystko i że uśpienie psa w stanie zerowego komfortu życia jest dla niego ogromną przysługą i wyrazem szacunku.

      1. avatar
        Wafel says:

        Nawet Pani nie wie jak bardzo jestem wdzięczna za odpowiedź… Gdzieś kiedyś przeczytałam, że największym wyrazem miłości do zwierzaka, to pozwolić mu odejść kiedy tego potrzebuje.
        Jesteśmy przekonani, że to była jedyna słuszna decyzja, ale gdzieś tam szargają mną emocje że może z własnego egoizmu ta decyzja była podjęta za późno? Bo nie chciałam rzeczywistości bez niego? Mija miesiąc, a nie ma dnia żebym o nim nie myślała, żebym nie płakała…

        1. avatar
          Milena says:

          Dopóki jest szansa na danie psu komfortu, to warto walczyć. Kochający/a i rozsądny/a opiekun/ka wie, kiedy jest “ten moment” i Wy z pewnością wiedzieliście. Również często myślę o tym, czy nie powinnam pożegnać mojego pierwszego psa wcześniej, ale każdy moment przed wydawał się o chwilę zbyt wczesnym. Nigdy nie możemy być pewni niczego, dlatego najważniejsza jest intuicja i współpraca z dobrymi lekarzami. Ściskam mocno!

  11. avatar
    Iza says:

    Też się nad tym zastanawiałam skąd wiadomo , ale gdy przychodzi ten moment to się już wie.Gdy widziałam ogromne cierpienie Sarci, tygodniową agonię, to przez ostatni tydzień to już tak jakby jej nie było. Spała całymi dniami, nie jadła, troszkę rano piła a potem nic, zero reakcji na wszystko, nic ją już nie ruszało, nawet głowy nie podnosiła i tak cichutko oddychała, że nocami nasłuchiwałam czy jeszcze żyje. W ciągu miesiąca schudła 9kg. Po ostatniej kroplówce, jak przywiozłam ją od weterynarza o 14,to do 6 rano nawet łapą nie ruszyła.Mocznica zniszczyła cały organizm. I pamiętam ten dzień, po prostu wiedziałam, że nie mogę nic już zrobić, pomóc mojej Kochanej.Ostatnia moją pomoc to pozwolić jej odejść, skrócić cierpienie. Potem znalazłam filmik z jej spaceru, rok przed zachorowanie jak biegała szczęśliwa za patykiem, zdrowa i mam ją przed oczami taką wychudzoną, zniszczoną przez chorobę to wiem, że dobrze zrobiłam. Zawsze to są ciężkie chwilę, smycz dalej wisi na swoim miejscu w przedpokoju, w szafie leży kurtka. Ocean łez.

    1. avatar
      Milena says:

      Ból zawsze pozostanie duży, ale z czasem będzie łatwiej z nim żyć i to wszystko na swój sposób akceptować.

  12. avatar
    Anna says:

    U mojej suczki Saby stwierdzono chłoniaka. Zaatakoane ma jelita, lekarz weterynarz zaproponował eutanazje żeby piesia nie cierpiała. Piesek cierpi, jest bardzo słaba i bardzo smutne oczy. Układa się tylko na płytkach żeby chłodzić swoje biedne ciałko. Ale ma apetyt. Czy to już czas, boję się, że swoją decyzją skracam jej życie.

    1. avatar
      Milena says:

      Bardzo mi przykro, że to Was spotkało. 🙁 Jeśli nie jesteś pewna, czy to już ten moment, warto zasięgnąć konsultacji z jeszcze jednym czy dwoma lekarzami. Wysyłam dużo wsparcia!

  13. avatar
    Magda says:

    Eutanazja to bardzo ciężki czas dla nas i naszych zwiarzakow… Wczoraj uspilismy z mężem naszego pieska,którego mieliśmy od 2009 roku.Przez ostatnie 3 miesiące walczyliśmy o niego każdego dnia,na chwilę było lepiej a potem znowu cierpienie.Dzisiaj zastanawiam się czy zrobiliśmy wszystko,czy mogliśmy coś jeszcze zrobić,może za szybko podjęliśmy decyzję,nie potrafię sobie tego ułożyć w głowie,serce mi pęka z bólu a najgorszy jest powrót do domu i jego brak.Nie wiem jak dalej żyć,jak sobie poradzić z poczuciem winy i brakiem mojego kochanego przyjaciela.

    1. avatar
      Milena says:

      Bardzo mi przykro z powodu Państwa straty. 🙁 Ściskam mocno!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *