W zeszłą niedzielę pogoda rozpieszczała, a koronawirus przerażał odrobinę mniej. Dlatego znalazłam się z Farsą w Sobótce. Czy warto wybrać się z psem na Ślężę, słynną górę, rzut beretem od Wrocławia?
Ślężę kojarzą wszyscy wrocławianie/-ki. Wielu może ją oglądać z okien swoich mieszkań lub jedząc klopsiki w Ikei w Bielanach Wrocławskich. Choć góra ma „tylko” 718 m n. p. m. wysokości, to jest świetną opcją na jednodniowy wypad, gdy ma się ochotę połazić po górach, ale Szklarska i Karpacz trochę nie po drodze. Stwierdziłam więc, że będzie idealna na start dla Farsy, aby zobaczyć, czy w przyszłości będziemy mogły zdobywać razem ambitniejsze szczyty.
Ruszyłyśmy z przełęczy pod Wieżycą żółtym szlakiem.

Do przełęczy można było podjechać autem i je tam zostawić. Rzecz bardzo ważna: jeśli ty i twój pies nie przepadacie za dzikimi tłumami, to oczywiście odpuśćcie sobie słoneczną niedzielę, bo ludzi, również z psami nie unikniesz. Farsa ma obecnie trudny okres dojrzewającej nastolatki. Widząc jej oszołomienie na zatłoczonym parkingu, przez chwilę żałowałam pomysłu na ten wypad. Jednak kiedy zaczęłyśmy iść w górę, dziewczyna skupiła się na spacerze i kontemplacji niecodziennego, górskiego terenu. Summa summarum wyszło jej to na dobre.

Żółty szlak prowadzący na Ślężę jest moim zdaniem łatwy do pokonania. Nawet przez taką bułę bez kondycji jak ja i przez umiarkowanie aktywnego, miejskiego psa, jak Farsa. Tylko na pierwszym odcinku za Wieżycą jest stromy, kamienisty kawałek, na którym trzeba zwolnić i nieco ostrożniej stawiać kroki. Nie jest to jednak żadna masakra, której trudno podołać. Okazało się zresztą, że długość łap Farsy nie tylko szokuje każdego, kto na nią spojrzy, ale też przydaje się do wskakiwania na skałki i niestrudzonego tuptania na sam szczyt. Zwiastuję więc w przyszłości wyprawy w bardziej „ambitne”, wyższe góry. Bardzo się cieszę, że będę mogła wyciągać na nie swojego psa. Do tej pory ciężko mi było się zmobilizować do górskich wycieczek częściej niż raz w roku – choć bardzo to lubię.
Na Ślężę Farsa wchodziła na lekkiej, dziesięciometrowej lince treningowej. Powiem to wprost i dobitnie – jeśli wchodzisz z psem na Ślężę bądź jakąkolwiek inną górę, to nieodpowiedzialne jest puszczenie go bez smyczy. Nie, nie obchodzi mnie, że twój pupil w twoich oczach jest świetnie ułożony, „pilnuje się” i nikomu nie wyrządzi krzywdy. Zacznijmy od perspektywy niepsiarza. Turyści wchodzący z tobą na górę nie muszą się na psach znać ani czuć się w ich obecności komfortowo. Nie wiedzą, że twój podopieczny zalizałby ich na śmierć i ja to na serio rozumiem. Ja też nie czułam się komfortowo, kiedy psy puszczone samopas zbliżały się do Farsy. Jak wspomniałam, młoda ma trudny okres, reaguje histerycznym szczekaniem w sytuacjach, w których czuje się niepewnie. Ćwiczymy odwracanie uwagi i skupienie się na mnie w trudnych momentach. Na szlaku schodziłyśmy z drogi idącym z naprzeciwka psom, stawałyśmy z boku ścieżki, aby móc się z nimi bezkolizyjnie mijać. I naprawdę był to hardkor w momencie, w którym ten sam piesek, który miał być taki „usłuchany”, zachodził moją sukę od tyłu, bez pardonu wąchając ją i strasząc, a na wołanie swojego opiekuna był zupełnie głuchy. Szanujmy się, drodzy psiarze.

Odnoszę czasem wrażenie, że ludzie puszczający swoje psy bez smyczy w nieodpowiednich do tego miejscach robią to tylko po to, żeby pochwalić się światu, jakiego to oni mają ułożonego zwierzaka. Ale hej, nie unikniesz wstydu związanego z brakami w twojej relacji z psem, jeśli ten w pewnym momencie i tak cię oleje. A jeśli tak ci zależy na nieograniczaniu swobody zwierzaka – proszę bardzo, linki piętnastometrowe też istnieją i spokojnie wystarczą, aby pies nie musiał tuptać ciągle przy twojej nodze.
Pamiętaj – w polskich lasach nie wolno spuszczać psów ze smyczy. Nie można też wprowadzać ich do większości Parków Narodowych. Istnieją wyjątki, ale zanim wybierzesz się z psem na Ślężę bądź w inne góry, dokładnie zapoznaj się z obowiązującymi przepisami.
Pamiętaj też, że na górskich szlakach możesz spotkać dzikie zwierzęta, dla których twój pies bez smyczy stanowić będzie zagrożenie. Miej to na uwadze, szczególnie będąc opiekunem/ką psa o silnym instynkcie łowieckim.
Ale żeby nie było, że tylko jojczę na innych psiarzy: tak poza tym wycieczka udała się rewelacyjnie. Sam klimat ślężańskiego lasu jest świetny. Masz dość oglądania w górach wyłącznie kościołów katolickich? Na szczycie Ślęży też takowy jest, ale tutaj będziesz mieć okazję, aby zobaczyć kultowe rzeźby pochodzące z okresu kultury łużyckiej. Jeśli wybierzesz się tam na wycieczkę, to z pewnością zobaczysz na szczycie posąg niedźwiedzia.

Kiedy pandemia przestanie nas zmuszać do siedzenia w domach, a wiosna wybuchnie z całą swoją mocą, pakuj psa do samochodu i ruszaj na Ślężę. Na ten moment uważam to miejsce za jedno z najlepszych na jednodniowe oderwanie się od zatłoczonego i zanieczyszczonego Wrocławia.
Za piękną zdjęciową relację dziękuję mojej współtowarzyszce wyprawy, Weronice i polecam jej portfolio – Veronica Bandini.



2 komentarze
Współczuję Twojemu psu. Cały czas na smyczy.
Dziękuję za poprawę nastroju, bo troszkę się uśmiałam. 😀
Drogi Panie Piotrze, mój pies porusza się na smyczy tylko w dwóch rodzajach sytuacji: kiedy smycz jest konieczna, aby zapewnić bezpieczeństwo oraz wtedy, gdy swobodne poruszanie się mojego psa może powodować czyjś stres / dyskomfort. Oznacza to w praktyce, że na otwartych przestrzeniach, czyli w 2/3 sytuacji spacerujemy luzem. Puszczanie psa luzem na górskich szlakach jest negatywną praktyką, bo:
– ścieżki są wąskie i nie każda mijana na nich osoba może czuć się dobrze z faktem, że obcy pies biegnie prosto na nią (nawet jeśli jest najłagodniejszy na świecie, kynofobia nie należy do rzadkości i trzeba mieć szacunek do takich osób),
– równie egoistyczne jest pozwalanie, aby pimpuś się „wybiegał” w górach, niszcząc chronioną florę i faunę.
Naprawdę, są lepsze miejsca do spacerów bez smyczy.
Dodam tylko, że dobrze używana i dobrze dobrana smycz nie przeszkadza psu w zaspokajaniu potrzeby eksploatacji. 🙂
Pozdrawiam i życzę w życiu dużo radości!